Aktualności

Recenzja Biomutanta – przygoda w otwartym świecie uginająca się pod własnymi ambicjami

Od dłuższego czasu Biomutant był moim białym wielorybem. Jak w zegarku pojawiłby się znak życia z ogłoszeniem, że tak, to zdecydowanie nadchodzi, ale nie teraz. Częściowo wynika to z faktu, że deweloper Experiment 101 otrzymał od wydawcy niezwykłą swobodę w dodawaniu rzeczy, co doprowadziło do powstania gry, która zawsze brzmi jak dużo na papierze – postaci, którą można dostosować do ich genetycznego składu, który może władać dowolną bronią, systemem rzemieślniczym pozwalającym na zrobienie praktycznie wszystkiego, systemem moralności, mapą przewyższającą nawet Skyrim. Jest pełen superlatywów, które pokochałby każdy marketer, pewnie sprzedając się jako coś, czego nigdy wcześniej nie widziałeś. Problem w tym, że absolutnie masz.

Szczerze mówiąc, nigdy nie kontrolowałeś takiej postaci. Bohaterem jest tu mutant, futrzak przypominający kota, a może bardziej gryzonia, w zależności od tego, z jaką grafiką się wybierasz podczas tworzenia postaci. Ty i inni z twojego gatunku jesteście biegli w sztuce kung-fu, ale możecie także władać gigantycznymi mieczami, pistoletami, wyrzutniami rakiet i bronią karate, taką jak kije bo, ostrza sai i nie tylko. Możesz podnieść dowolną broń, niezależnie od klasy postaci, co sprawia, że ​​klasy są zbędne – możesz nawet znaleźć wiele sposobów na poznanie początkowych profitów, z którymi każda klasa pochodzi, nawet jeśli wybierzesz inną.

Aby zrozumieć inne obszary, w których Biomutant nie może sprostać oczekiwaniom, które sam sobie postawił, należy pamiętać, że jest to gra stworzona przez zespół zaledwie 20 osób. Widzisz to w sposobie, w jaki kopie środowisk istnieją na mapie, jak trzeba było zrezygnować z niektórych animacji, jak powtarza się tekst z określonymi akcjami.

Czytaj więcej

Oryginalny artykuł

Rozprzestrzeniać miłość
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót do góry przycisk